31 maja 2020
Z zaporą Grande Dixence w tle
Powiem tak, chcieliśmy powędrować wytyczonym szlakiem i podziwiać jedno z większych osiągnięć szwajcarskiej inżynierii lądowej, którym jest zapora Grande Dixence wraz ze sztucznym jeziorem i otaczającymi je górami. Konstrukcja ta, licząca 284m wysokości została zbudowana w wysokich górach, gdzie szczyt zapory sięga 2365m n.p.m. Zasila ona elektrownię Chandoline w dolinie Rodanu, w kantonie Valais. Na budowę zapory zużyto ok. 6 mln m³ sześciennych betonu, co jak przeczytałam, starczyłoby do budowy dwóch piramid:) .
Niestety na miejscu okazało się, że szlak do zapory jest jeszcze zamknięty ze względu na niebezpieczeństwo lawin i wiosennych roztopów, dlatego musieliśmy szybko zweryfikować nasze plany. Mimo wszystko postanowiliśmy zostać w tym samym rejonie, tylko powędrować trochę niżej, ale z widokiem na zaporę:). Duża ilość samochodów na głównym parkingu rozpoczynającym trasę potwierdzała, że powinny tu być inne szlaki albo jest tak dużo ryzykantów ;). My z niespełna dwu i pół letnią córką, „wędrującą” w nosidle z tatą nie łamiemy przepisów także mapa w dłoń i szybko udało nam się znaleźć alternatywny szlak. W galerii załączyłam Wam przebieg i profil trasy, dla dokładniejszego zobrazowania naszej wędrówki.
Zrobiliśmy pętle o długości 8,5km, która przebiegała pół na pół w lesie i na otwartej przestrzeni. W środku lata może tam mocno przyświecić i dodatkowo zmęczyć, o czym warto pamiętać, planując wycieczkę z dzieckiem. Trasa sama w sobie nie jest bardzo wymagająca. Przewyższenie terenu sięga ok 500m, a pierwsze 4km drogi leśnej pod górę przebiegają w miarę łagodnie. Mniej więcej w połowie trasy, na płaskim odcinku, można zorganizować sobie piknik na trawie i kamieniach, z pięknym widokiem na zaporę, co też oczywiście zrobiliśmy:) . Kolejne 4 km prowadzą już w dół. Samą trasę przecina kilka mniejszych i większych strumieni górskich, co stanowi dodatkową atrakcję. Na ostatnim odcinku trasy trzeba się liczyć z przekroczeniem dużego strumienia, który trudniej przejść suchą stopą, gdyż stale zasilają go wody z topniejącego lodowca. Przejście jest możliwe ale trzeba się trochę nagimastykować, dlatego warto pamiętać o odpowiednich butach. Generalnie cała trasa jest bardzo urokliwa, w sam raz na spokojną wędrówkę. Nie wspomniałam wcześniej o pięknej drodze dojazdowej do Pralong, skąd wyruszyliśmy na szlak. To dopiero bajka, w górę kręta, malownicza droga, a w dole piękna dolina z miasteczkiem Sion. Zapraszam na relację!















